Szczebrzeszyn

Gdzieś tutaj musiała powstać piosenka ?Ty pójdziesz górą, a ja doliną?

Szczebrzeszyn... Nazwa niepokoi językoznawców, którzy usiłują zgłębić jej źródłosłów, śmieszy resztę Polaków ćwiczących sprawność językową cudzoziemców na słynnym fragmencie wiersza Jana Brzechwy "W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie". Śmiechom i żartom końca nie ma! A przecież to sześciotysięczne miasteczko na Roztoczu w dolinie Wieprza, którego początki sięgają czasów Grodów Czerwieńskich, zasługuje na coś więcej.

***

W gorące lipcowe przedpołudnie przyjechaliśmy do Szczebrzeszyna od strony Zwierzyńca (lato na Roztoczu, najdłuższe w Polsce, trwa do stu dni, w tym słonecznych dni jest więcej niż gdzie indziej). Miasteczko leży na skraju Roztocza Środkowego i terenu zwanego Padołem Zamojskim. Wbrew nazwie to malownicza i pogodna kraina wyzłacana zbożem i wyzieleniona burakiem cukrowym. Na podłużnych poletkach plantacje malin, truskawek, porzeczek, uprawia się też len, prawie niewidoczny w polskim pejzażu.

Spacer po rozgrzanym słońcem Szczebrzeszynie będzie mi przypominał, że są jeszcze w Polsce miasteczka z atmosferą, zapachem, senną ciszą, jak z powieści Schulza, Stryjkowskiego, Dąbrowskiej i wierszy Leśmiana. Jakby utkane ze starej włóczki znalezionej w koszyku babuni, trochę spłowiałej i pachnącej ziółkami na mole. Na parapetach okien za szydełkowymi firankami stoją szklane baniaki na wino, kwitnie mirt, wylegują się koty, a panie domu czujnym wzrokiem mierzą obcych.

Życie Szczebrzeszyna koncentruje się na rynku. Tu najlepiej widać, czym żyją ludzie, co kupują, z czym wracają do domów.

***

Zostawiliśmy samochód pod ratuszem (XIX-wiecznym, bo starszy spłonął) i pierwsze kroki skierowaliśmy do kościoła św. Mikołaja wybudowanego w bardzo tu popularnym stylu lubelskiego renesansu. Przysadziste skarpy wspierające mury nadają budowli krzepki, swojski charakter. Wąskie okna gotyckiej proweniencji, stromy dach, wieża przykryta pokaźnym barokowym hełmem. Teren wokół kościoła otacza niski murek. Są trzy lipy, stary jesion i dzwonnica. W środku rozczarowanie - w głównym ołtarzu nie ma obrazu ze św. Mikołajem (może w konserwacji?), ale za to jest piękna ambona z dwoma aniołami w błękitnych szatach, o świeżo posrebrzonych skrzydłach, trzymającymi złoty wieniec nad herbem. Skrzyżowane ręce Chrystusa i św. Franciszka to stary franciszkański znak oznaczający przynależność do zgromadzenia Anioły. Do końca XIX w. przy parafii działało bractwo Świętych Aniołów Stróżów powołane do życia w Europie bullą papieża Urbana VII. Miało pogłębiać religijność katolików w czasach ekspansji reformacji.

Kierujemy się na drugi kraniec miasteczka do kościoła św. Katarzyny. Po drodze zawadzamy o synagogę (obecnie miejski dom kultury). W ciasnym korytarzyku jeszcze ciaśniej, bo kłębi się wycieczka. Wycofujemy się i robimy rundkę po pobliskich uliczkach. Podziwiamy stojący naprzeciwko domek z werandą porośniętą winoroślą. Może mieszkał tu kiedyś uczony cadyk? Ulicą Sądową idziemy pod górkę do cerkwi greko-katolickiej, dziś nieczynnej.

Wycieczka odjechała, wracamy do MOK-u. Odbudowana po wojennych zniszczeniach bożnica należy do najstarszych w Polsce. Gmina żydowska ufundowała ją w miejscu wcześniejszej w XVII w. W środku wystawa "Anioły" - prace uczniów Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych z Zamościa. Anioły w dżinsach, sportowych butach, z dredami, anioł rockers, para aniołów-emerytów. Na ścianach sztukateria o symbolice religijnej. Oczy przyciąga kamienna, ozdobna szafa, w której przechowywano Torę. Przez kilka wieków w Szczebrzeszynie zamieszkiwała jedna z większych i starszych gmin żydowskich na ziemi chełmskiej. Kupcy żydowscy handlowali zbożem nawet z dalekim Gdańskiem. W sklepach przy rynku sprzedawali sukno, ryby, korzenie. Zachowały się w nich kolebkowe sklepienia, kamienne portale i posadzki. Ale dziś sklepy mieszczą second handy, filie firm ubezpieczeniowych i komputery. Brakuje drewnianych podcieni, niezbędnego elementu dawnej zabudowy.

***

Docieramy do kościoła św. Katarzyny, z którym łączy się zespół poklasztorny, kiedyś franciszkański (obecnie rejonowy szpitalik). Kościół ufundował Tomasz Zamoyski ze swą małżonką Katarzyną z Ostrogskich. Trzeba zwiedzić tę część Polski, aby choć częściowo zrozumieć, jaką rolę odegrała ta znakomita rodzina w dziejach Rzeczypospolitej, zakładając miasta, fundując kościoły, klasztory, przytułki i szkoły, budując manufaktury, rozwijając rolnictwo i handel. Zarejestrowana 8 lipca 1589 r. Ordynacja Zamojska obejmowała ok. 4 tys. km kw., na których znajdowało się 149 wsi i sześć miast. Z własną armią i wymiarem sprawiedliwości było to państwo w państwie.

Przez przeszklone drzwi zaglądamy do środka świątyni. Światło pada na barokowe ołtarze. Na jednym wizerunek Chrystusa Króla w cierniowej koronie, z trzciną w ręku, w purpurowym płaszczu okrywającym nagi tors. Na ścianach efektowne stiuki.

***

Znowu zagłębiamy się w plątaninę uliczek. Zamkowa doprowadza nas do rozprutej siatki usiłującej poskromić zieleń wypełniającą stary, bardzo zaniedbany kirkut. Zagubione w krzakach przekrzywione macewy pokrywa mech. Wokół pokrzywy, krwawnik, czarny bez i bardzo stare drzewa. Na środku cmentarza - gigantyczny dąb o drapieżnych, suchych dolnych konarach. Idąc wąską ścieżką, skręcamy ku oświetlonej słońcem części kirkutu. Tu na macewach wyraźniejsze napisy i znaki. W szczelinę kamienia wsunięto kartkę z modlitwą.

Z cmentarza żydowskiego uliczką biegnącą wąwozem dochodzimy do cmentarza katolickiego, współczesnego. Dobrze tu pospacerować w upalny dzień.

Wracając na rynek ulicą Cmentarną, widzimy po przeciwnej stronie miasta zielone wzgórza stykające się z szafirowym niebem przyprószonym białymi chmurkami.

Odjeżdżamy, a na pożegnanie tuż przy rogatkach odbywa się kacza parada. Kolebiąc się na boki, dumna pani matka prowadzi tuzin kaczego drobiazgu, wstrzymując ruch na szosie. I jak tu nie polubić Szczebrzeszyna?

W sieci

http://www.szczebrzeszyn.pl

http://republika.pl/elohim1

http://www.roztocze.com/roztocze/szczebrzeszyn.htm

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.